zaloguj się

nadchodzące turnieje

« »

« Jubileuszowy LeMans w Łuczniku »

Basia, 2010-08-12 12:34:54

zwycięska partia Po raz dziesiąty już, skrablowi maniacy spotkali się po to, żeby 24 godziny spędzić przy planszy. W tym roku maraton Le Mans po raz pierwszy odbył się nie w Warszawie lecz w Bydgoszczy, w hali sportowo-widowiskowej Łuczniczka.

Grając na głównej płycie czulibyśmy się wszyscy prawie jak sportowcy, gdyby nie to, że trybuny były raczej wyludnione. Ale zrzućmy to na karb złej pogody (lało, lało i lało), bo przecież każdy wie, że od dobrego snu ciekawsza jest tylko partia skrabli;-)

Turniej rozpoczął o godzinie 13 sędzia Andrzej Gostomski, a na liście startowej były 63 osoby. Jak na gracza z połowy listy startowej przystało, zaczęłam na ostatnim stole z debiutantem. Wzięłam to za dobry znak, bo duży punkt piechotą nie chodzi. Okazało się, że nie chodzi również w glanach. Artur Chrzczonowicz z Człuchowa (i w glanach) rzucał mi takimi wyrazami, że co rusz musiałam biegać do słownika no i tak się tym zmęczyłam, że aż przegrałam. Więc turniej zaczęłam od całkiem niezłego skalpu 50. Ale na swoją obronę dodam, że Artur nie wygrał tylko ze mną. Zwyciężył również z takimi gwiazdami świata skrablowego jak: Kuba Zaryński, , Bartek Morawski czy Michał Alabrudziński.

Jeśli chodzi o dalszą część turnieju. Szczerze mówiąc wszystkie partie zlały mi się w jedno. Czasem było dobrze, czasem średnio. Nie policzyłam ile miałam blanków, więc nawet nie ocenię czy turniej był ustawiony, czy nie (chociaż są inne podstawy do takich przypuszczeń). Pierwszą z nagród losowanych wygrał organizator Dariusz Nawrocki.

Na terenie hali można było zjeść bardzo dobrą karkówkę, z której wielu korzystało, pozostali zamawiali pizzę albo raczyli się gorącymi kubkami. W przerwach oprócz rozrywki, jaką z pewnością jest jedzenie, chętni mogli poodbijać piłkę (dzięki Bartek:]). Później pojawiły się też karimaty (tu podziękowania dla Adasia) i można było się kimnąć na chwilkę. Chociaż mi próbowali zrobić dowcip wmawiając, że przespałam 3 rundy :/.

W końcu, po 24 godzinach, które zlały mi się w jedną z dziwniejszych dób w moim życiu, turniej się skończył. Tak po prostu. Nagle okazało się, że grać już nie trzeba i można wracać do domu. W rodzinne strony z pucharami wracali Miras, Magik i Marian (MMM). Pozostali jechali z myślą o wygodnym łóżku:-)

Na jubileuszowym dziesiątym Le Mansie z naszego klubu pojawiła się całkiem silna reprezentacja w składzie:

7  Bartosz         Morawski             Gliwice                143.13     15.0
11 Krzysztof       Obremski             Legnica                145.42     14.0
20 Barbara         Łukaszewicz          Wrocław                121.66     13.0
30 Agnieszka       Goniowska            Wrocław                119.04     12.0
35 Adam            Klimont              Wałcz                  123.30     12.0
57 Marta           Ćwiek                Radomsko               100.00      8.5
62 Ziemowit        Pazda                Wrocław                100.00      7.5
Dziękuję wszystkim za uwagę i zachęcam tych, którzy jeszcze nie byli na Le Mansie żeby się wybrali za rok. Na pewno jest to nietypowe doświadczenie:-)

Dodaj swój komentarz

Pola oznaczone gwiazdką * są wymagane.

Komentując możesz używać składni Markdown.

Get Adobe Flash player

nasza strona na facebooku
galerie
tajskie kości ;)
tajskie kości

wersja „nie wszystko Wam wolno, robaczki”, powstała w styczniu 2014 © bodo