« Macanie po ciemku »
Przełom lipca i sierpnia, trzydziestostopniowy upał, spocone ciała, mokre płytki i ogólnie wszystko dookoła poza samą grą się lepi? Nie tym razem! Organizatorzy turnieju, o którym mowa, wpadli na całkiem nowy pomysł i postanowili, że rozgrywki w całości odbędą się w nocy z soboty na niedzielę. Czy ich koncept się sprawdził? Zapraszamy do przeczytania naszej Siódemkowej relacji z Pierwszego Nocnego Turnieju Scrabble „Łódzka Nocka”.
Był sobotni wieczór, pierwszego sierpnia. Dla wielu śmiertelników dzień miał się już ku końcowi, podczas gdy w okolicy Poleskiego Ośrodka Sztuki w Łodzi spragnieni triumfów scrabbliści dopiero budzili się do życia. Przybywali zewsząd, łącznie w liczbie 74. Pojawili się również zawodnicy wrocławskiej Siódemki w silnym składzie. Idealnie, aby siedmioro reprezentowało klub w zawodach, mając ósmego Adasia Janickiego za wsparcie w postaci sędziego. Ale i dziewiątka to ładna liczba, skrupulatnie dodając przyczółek w Dębówce. ;-) Tak więc przystąpiliśmy do rozgrywek: Agnieszka Goniowska, Radek Jachna, Darek Kosz, Marcin Radwański, Marek Reda, Boguś Szyszka, Marta Świątkowska i Robert Wagner.
Zaczęliśmy od mocnego uderzenia, gdyż po pierwszej rundzie liderem turnieju został Radek, wygrywając swoją grę wynikiem 635-194. Niestety już rundę później żaden z naszych nie mógł się pochwalić kompletem zwycięstw. Najbliżej był Boguś, który drugą grę wtopił zaledwie trzema punktami. Pechowa porażka nie podcięła mu jednak skrzydeł, a jedynie sprowokowała do odniesienia czterech kolejnych wygranych, tak że na półmetku zajmował siódme miejsce. Reszta Siódemkowiczów na tym etapie turnieju plasowała się gdzieś w połowie stawki.
Z każdą następną rundą emocji było coraz więcej. Na czele meldowali się doświadczeni gracze Mariusz Skrobosz i Wojciech Zemło oraz będący pewną niespodzianką Wojciech Chodakiewicz. Warto zaznaczyć również wysoką formę Zbyszka Wieteckiego, który zaraz po zdobyciu swego pierwszego 9-3 w karierze, co miało miejsce tydzień wcześniej w Krakowie, tutaj był bliski powtórzenia tego sukcesu.
W wynikach naszych zawodników dały się zaznaczyć nowe trendy. Dotychczas dobrze spisujący się Boguś od połowy niestety zaczął dołować. Nadzieje budziły natomiast dobre gry Darka i Agi, którzy stopniowo pięli się coraz wyżej. Do dziesiątej rundy, ponieważ w tej musieli się spotkać przy planszy. Darek wykorzystał słabszy moment swej klubowej koleżanki i odniósł pewne zwycięstwo.
Jednym z przełomowych momentów turnieju była potyczka między Mariuszem Skroboszem a Michałem Alabrudzińskim, która miała miejsce na trzecim stole w przedostatniej rundzie. Michał po trzech drogich ruchach szybko wyszedł na wysokie prowadzenie. Od tego momentu jednak role zaczęły się odwracać. Mariusz położył trzy skrable i odrobił straty, podczas gdy Michał borykał się z coraz gorszymi literami, by w końcówce jeszcze dolosować Ź. Przy trzech literach w worku nastąpiły prawdziwe skrablowe szachy. Gracze starali się zejść z niewygodnych liter, blokując przy tym groźne ruchy rywala. Głowy dymiły od mnogości rozważanych scenariuszy. Ostecznie niewykładalny Ź Michała zaważył na zwycięstwie Mariusza 411:405. Niech o zaciętości obu zawodników świadczy fakt, że gdy partia dobiegła końca, pozostało im łącznie mniej niż 10 sekund niewykorzystanego czasu. Tak oto Mariusz po wyciągnięciu niemal przegranej gry stanął przed możliwością walki o zwycięstwo. Jego ostatnim przeciwnikiem był Wojciech Zemło. Warszawiak nie zmarnował szansy, wygrywając wysoko i tym samym zapewniając sobie pierwsze miejsce.
Ciekawy pojedynek trwał w ostatniej rundzie na stole drugim, gdzie Darek walczył z Wojtkiem Chodakiewiczem. Dla reprezentanta Siódemki był to ciężki bój, gdyż nie wiedział, czego może się spodziewać po swoim przeciwniku. Szala przechylała się raz na korzyść jednego, raz drugiego. Kolejnym zagraniom towarzyszyło narastające napięcie. W pewnym momencie sytuacja wydawała się beznadziejna. Darek z lekką stratą trzymał na stojaku litery WZLTRLO bez jakichkolwiek szans na zapunktowanie. Na szczęście przeciwnik wystawił i poszedł TROLL. Do pozostawionych na stojaku WZ dołączyły nowo wylosowane litery: E, B, P, Ł... i A! Kluczowe A, które dawało możliwość zagrania drogiego WPEŁZA. Przeciwnik wyczyścił worek. 30 punktów straty, WPEŁZA na remis i zostaje B wykładalne tylko w jednym miejscu, które można zblokować. Jeśli to zauważy - trudno. Jeśli nie - uda się zwyciężyć! W takiej chwili rolę odgrywa już tylko psychika. Jedyne co można zrobić to nie pozwolić, by rywal uwierzył, że ma w ręku wygraną. Darek położył WPEŁZA i z miną zwycięzcy czekał na to, co nastąpi. Przeciwnik nie zauważył niczego podejrzanego i położył swój najdroższy ruch, nie blokując miejsca na B. W ten sposób nasz zawodnik wywalczył drugie miejsce w Łódzkiej Nocce. Na najniższym stopniu podium stanął Dawid Adamczyk, a Wojciech Zemło ostatecznie musiał zadowolić się miejscem czwartym. Niestety tym razem, poza Darkiem, nie mieliśmy więcej graczy Siódemki w czołówce. Z pewnością jednak może cieszyć fakt, że każdy z naszych uzyskał 6 lub więcej dużych punktów, dzięki czemu, miejmy nadzieję, nikt też nie zaliczy wyjazdu do nieudanych.
Relacjonując "Łódzką Nockę" nie sposób przecenić zaangażowania organizatorów w to, by turniej pod każdym względem prezentował się bardzo dobrze. Ogromne brawa należą się Beacie Piotrowskiej i Grzegorzowi Puknielowi za wzorowe wywiązanie się ze swojej roli. Dziękujemy również wszystkim pozostałym osobom, mającym wkład w zapewnienie skrablistom świetnych warunków do gry. Z pewnością, wyjeżdżając z Łodzi szczególnie zapamiętamy przytulne miejsce rozgrywek, świetną kuchnię, liczne nagrody oraz wspaniałą atmosferę.
Zapowiada się, że niedzielne popołudnie będzie naprawdę gorące. Turniej dobiegł końca, nagrody już wręczone, jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie na schodkach i wszyscy rozjadą się do domów, by tam zasłużenie odespać zarwaną nockę. Dwanaście godzin gry potrafi dać w kość. Jeśli jednak nadarzy się okazja, chętnie powtórzymy to za rok. Oby do ponownego zobaczenia!