zaloguj się

nadchodzące turnieje

« »

« Warszawskie podium wrocławskie »

yoh4s4kur4, 2014-05-06 07:48:10

Warszawskie podium XVI Mistrzostwa Warszawy zapowiadały się niewąsko. Srogie hajsy za pierwsze miejsca, dodatkowe konkursy z nagrodami, jak i perspektywa dobrej zabawy podczas imprezy towarzyszącej zwabiły hordy graczy z najodleglejszych zakątków skrablowego półświatka. Pojawili się także reprezentanci Siódemki w nie najlichszym czteroosobowym składzie: Darek Kosz, Bartosz Morawski, Dominik Piasecki i Laura Pisula, a także zaprzyjaźnieni z naszym klubem pianista i grinder - Michał Landowski oraz Maciej Pietrasik.

Na starcie pierwszego dnia stanęło 118 zawodników. Z liczbą tą związana jest ciekawa historia, gdyż jedna z nagród dodatkowych była rozlosowywana spośród graczy, którzy w sobotnie popołudnie poprawnie wytypowali swoje miejsce na zakończenie turnieju. Znany wszystkim z dystansu do swych umiejętności skrablowych i specyficznego poczucia humoru Mirek ‘Kapsel Pająk’ Dejna zdecydował się przebiegle obstawić miejsce 118. i pomimo że w niedzielę do turnieju dopisały się jeszcze dwie osoby i ostatecznie liczba uczestników dobiła do 120, jego wybór okazał się trafny. Wart odnotowania jest fakt, iż lwia część zawodników z czołówki nieskromnie uznała, że numer 1 jest właśnie tym, który powinni zapisać na karcie z typami. Wśród tych zapatrzonych w siebie buców szczęśliwie znalazł się także zwycięzca turnieju, ale o tym może później…

W sobotę bardzo dobrze spisywali się Dominik i Bartek, którzy po 6 rundach mieli na koncie tylko po jednej porażce. Pechowo jednak los złączył ich ze sobą w ostatniej partii i z bratobójczego pojedynku z tarczą wrócił gliwiczanin, kończąc dzień na drugim miejscu tuż za prowadzącym z kompletem zwycięstw Robertem Kamińskim. Sarkającemu pierwszego dnia Darkowi udało się wymendzić 5 zwycięstw, czym załapał się do grupy pościgowej. , Michał i Maciek z mniejszą liczbą wygranych zajmowali dalsze miejsca.

Po zakończeniu siódmej partii spora część turniejowiczów udała się do Bowl Pubu, gdzie czekały na nas tory kręglowe i stoły bilardowe. Przygotowano także poczęstunek, co spotkało się z żywiołową reakcją naszych wygłodzonych czempionów. Talerze i półmiski były pustoszone z zapałem godnym Michała Alabrudzińskiego, segregującego swoje statystyki turniejowe w plikach z Excela. Na tym polu szczególnie wyróżnił się zawodnik warszawskiej Paranoi, Mirosław Uglik, któremu nieświadomie udało się przypuścić szarżę na talerze innej grupy bawiącej się nieopodal. Klasę na torach pokazali najpierw Rolo i Fightlapa, a później Kamil Górka z Bartkiem walcząc w drugiej rozgrywce do ostatniej kuli. W kluczowym momencie Vince wykonał trudną ewolucję, określaną przez niektórych PROsów jako podwójny KISTER, co zaowocowało tym, że przed ostatnim rzutem, który należał do Kamila, na tablicy wyników widniał remis. Zawodnik Ghosta nie wytrzymał presji i chybił, zatem w tej rundzie mieliśmy dwóch zwycięzców. Nadmieńmy, że dobre wyniki osiągał również Mariusz Wrześniewski, choć dziwne, łukowate tory, jakie zakreślała kula przy jego rzutach, by ostatecznie strącić wszystkie kręgle, nasuwały myśl o przekręcie, czego jednak ku niezadowoleniu gawiedzi nie udało się dowieść. Przy kiju natomiast brylował Robert Tfardziel Kuszpit, zachwycając publikę precyzją i nienaganną techniką swych uderzeń.

Drugiego dnia nad stolicą zaświeciło słońce, co wlało nadzieję w serca naszych graczy i napełniło ich głowy wszelkimi niezbędnymi do odnoszenia zwycięstw FALREPAMI. Świetnie sprawowali się Bartek i Darek, po każdej kolejnej rundzie meldując się w ścisłej czołówce. Niewiele brakowało, a doszłoby do wrocławskiego finału, jednak nasze młode wilki trafiły na siebie w rundzie przedostatniej i tylko zwycięzca tego meczu mógł walczyć o końcowy triumf. Lepszy okazał się Darek, który wykorzystał nieznaczną przewagę w literach nad swoim rywalem i obronił przewagę w końcówce.

I tu zdarzyła się rzecz bez precedensu. Po dwunastu rundach na czele znajdowali się wspomniany przed chwilą oraz warszawski wyjadacz Mariusz Skrobosz, mając tyle samo dużych i małych punktów. Szczęśliwie, w harmonogramie przewidziane było 13 gier, bo dotychczasowe przepisy turniejowe nie uwzględniały takiej sytuacji i moglibyśmy mieć niezły ścisk na najwyższym stopniu podium. Od jednego z liderów padła nawet propozycja tzw. „deala” (ustawiony remis z podziałem nagród), jednak ostatecznie zawodnicy zgodzili się na rzut monetą, czyli rozegranie ostatniej partii w zwyczajnym trybie. Zwycięskim orłem tej loterii okazał się Mariusz, wygrywając pewnie po zdobyciu kilkudziesięciopunktowej przewagi w początkowej fazie gry i celnym wypunktowaniu w końcówce rozpaczliwie próbującego odwrócić losy spotkania rywala. Na drugim miejscu w turnieju uplasował się Moro, popisując się na koniec śmiałą akcją uwieńczoną hedszotem ZŁUDZONY. Złudzony przeciwnik nie miał już czym odpowiedzieć. Darek zadowolił się trzecią pozycją, zatem dwie trzecie warszawskiego podium przypadło Siódemkowiczom. Dominikowi drugiego dnia wiodło się gorzej i zakończył na 50. miejscu z siedmioma zwycięstwami. Tyle samo dużych punktów zanotował Michał co dało mu 54. miejsce, zaś i zajęli odpowiednio 83. i 93. pozycję.

Los postanowił wynagrodzić również niektórych pechowców turnieju. Nagroda za wytypowanie swojego miejsca w turnieju przypadła prowadzącemu po sobocie Robkamowi, zaś nagrodę za zajęcie 16. miejsca zgarnął ekslider rankingu Michał Alabrudziński. Specjalny upominek w postaci kega piwa, otrzymał pomagający przy organizacji turnieju Piotr Pietuchowski, znany ze swego zamiłowania do złocistego trunku.

Ze stolicy wracaliśmy kontenci, obładowani licznymi trofeami i, gdyby ktoś nas pytał, na pewno postaramy się wrócić za rok (w liczniejszej ekipie!), bo warszawiacy stanęli na wysokości zadania i zafundowali nam prawdziwą skrablową ucztę, którą można spokojnie stawiać obok najbardziej rozpoznawalnych punktów na mapie turniejowej, co roku przyciągających trzycyfrowe liczby miłośników naszej pięknej gry.

3 komentarze

#1korry

12:42:19, wtorek 6 maja 2014 r.
bardzo ładnie

#2sk

14:46:34, wtorek 6 maja 2014 r.
...dobry tytuł! W sumie Bartek i Yoh zgarnęli też wiekszą kasę niż Warszawski Wyjadacz :-) Gratki!

#3fdds*avlf@gmail.com

6:06:49, poniedziałek 6 lipca 2015 r.
steinbygd skip i romansk stil fra seint 1100-tall, er et tydelig uttrykk for rikdommene som har bygd

Dodaj swój komentarz

Pola oznaczone gwiazdką * są wymagane.

Komentując możesz używać składni Markdown.

Get Adobe Flash player

nasza strona na facebooku
galerie
tajskie kości ;)
tajskie kości

wersja „nie wszystko Wam wolno, robaczki”, powstała w styczniu 2014 © bodo